<

Oficjalna Strona Ernesta Brylla




Dziewięć wierszy na 10 Kwietnia

10 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wiersze

Pisałem dawno…chyba są także na dziś.

 

EB

 


Przy kominku ojczystym

 

 

Przy kominku ojczystym, no może przy kuchni
Palimy sobie niepotrzebne na nic
Stare wspomnienia. Niestety cuchnie
Bo nie palimy, tylko upychamy
Sprawa za sprawą. Palimy jak śmieci
Wszystko co nasze. Niech nic nie wyleci
Z domowej kuchni – bajki. Nie wiadomo gdzie

Ach bajka, przy kominku lepsza jest niż te
Darcie papierów – jakbyś swoje, życie
Oskubywał jak skrzydła ptaka znajomego
Ale już nieważnego, dawno ubitego
Cuchnie to stare pierze. Chyba je spalicie?

Tylko kominem pójdzie straszny smród
Wiec może lepiej te piórka tęczowe
Upchnąć do poszewki
Niechaj młode głowy
Mają niepewne poduszki dla snów

 

 

Chrabąszcze, Gaudium, Lublin 2009

 

 

Czy jesteśmy prawdziwi…

 

 

Czy jesteśmy prawdziwi, czy też gramy?
Taką ojczyznę, że i zgłupieć można
Wciąż pewni swego jakby niebios bramy
Broniły nas…

A tu na ostrze noża
Na szerokość złego słowa są
Sąsiedzi nasi

Co myślą o kraju
Który przedstawiamy. Jaki będzie sąd
Czy nasz teatr poznają czy też nie poznają

Jak żelazne ich twarze kiedy nawet klaszczą
Kiedy nas nienawidzą a kiedy z nas szydzą?
Cedząc:- Tak z nimi zawsze…

 

 

Z 2007 roku

 

 

Sami zdeptaliśmy tłumnie…

 

 

Sami zadeptaliśmy tłumnie
Delikatny ślad na pierwszym śniegu
Jak inaczej? Każdy już w biegu
I nikogo nikt nie zrozumie

Wcześnie. Prawie wśród nocnej ciszy
Zanim ziemia z niebem się uleży
Niszczymy te znaki świeże
Pewne – chociaż niewidoczne prawie
Właśnie wtedy gdy w zbielałej trawie
Na ukos, po szronie kruchym
Przemykają wracające duchy

A skąd? Nie wiadomo lecz warto
Wierzyć: Do nas wracają. W otwarte
Usta, półoddech o świcie
Jak powraca dobre serca bicie

Tylko ślad – jak zwykle – zatarty
Zadeptany. Nigdzie nie prowadzi

Może jutro będzie bardziej świeży
Wreszcie ziemia z niebem się uleży
I uładzi…

 

 

Z 2007 roku

 

 

Z każdego kąta domu…

 

 

Z każdego kąta domu
Wyłazi co było wiadomym
Ale tak okryte kurzem
Że zrobiło się nieduże
A przydeptane siłą
Niby w ogóle nie było

Czy znaliśmy tę gębusię gdy tłusta
Mrugała do nas z lustra
Nie tak jak dziś spodlona
Ale zadowolona
Nie z pyłem pajęczyny
A zawadiacką miną?

Z rany lustra ze szpary ściany
Wyłazi niepamiętane
I mocno jest niekochane

Po co ten zamęt?

 

 

Chrabąszcze, Gaudium, Lublin 2009

 

 

PRZYBYLI

 

 

Przybyli ułani długo przeganiani
Z naszej półpamięci. Za nimi piechury
W kompanii zwiadu mój ojciec. Ponury
Jak nigdy na tej ziemi.

Żyli, byli z nami – Nie sobą a obok
I nie mogą dojść drogi do domu
My w nim mieszkamy. Im nie wiadomo
Czy nasz dom powrócono?

My prawie pewni, że nasz – a dla nich
Czegoś zabrakło. Chodzą bezdrożami
Skrobią w okienko – nazbyt z ostrożna
Zaprosić ich do dziś nie można

Czy oni nie słyszą czy nie mówimy
Najważniejszego słowa?
Oni pytają: Hasło! Odzew! Cóż, stroimy miny
Bo nie gotowe

Obraca się nasz jęzor pokutny
Jak bułanek obcą ostrogą pokłuty

 

 

Chrabąszcze, Gaudium, Lublin 2009

 

 

Trzeba być przy sobie…

 

 

Trzeba być przy sobie choć nam kraj pocięli
Jak życie

Przecież domy z naszej świata strony
Stykają się ścianami z domami w ich kraju
Nawet słyszymy kiedy dotykają
Naszego. Znaki nam czynią wiadome

My się przemycamy, oni przemycają
Na obie strony

 

 

2009

 

 

Portret kynologiczny

 

 

…. Gończy polski. Stara rasa ponoć
Na pół żył gdy go odnowiono
Wedle wzorców szczytnych, starożytnych

Na łańcuchu w obcych stronach głodzony
Kiedyś było tam szlachectwo polowań
On nie wiedział. W budzie się chował

Więc choć wrócił do polszczyzny od nowa
I ogona pod siebie nie chowa
Choć się zbiera do pogoni – nie wie gdzie
Można teraz rozpędzić się?

Znów wpisany jako rasa stara
W księgi świata. Nieźle się stara
Na wystawach wygrywa. Jest w cenie
Ale z kraju co jest przypomnieniem
I dawnego i niepewnego

Stąd jak kundel nagle szczerzy kły
Bo pamięta swój łańcuch jak ty
Do upadłego

 

 

Z 2007 roku

 

 

Jak ranni wielkie słowa wracają…

 

 

Jak ranni wielkie słowa wracają do domów
Ośmieszone, kalekie
I jak pomóc niepotrzebnym nikomu
Jak zapewnić opiekę

Jeszcze serce jest w nas. Budujemy
Szpitale dla inwalidów
Niech idą
Zapadną w ciemność
My wreszcie odpoczniemy

Mamy serce. Trzeba ich oszukać
Więc kłamiemy. Gadamy, gadamy
Przez tę chwilę gdy ich odwiedzamy
Że jesteśmy – chociaż nas nie ma
Niech w to wierzą nim pójdą do ziemi
Niech przed Bogiem opowiadają
Jak piękną Polskę mają
Jaki dom
Jakie dzieci
Jakie wnuki
Mamy serce. Trzeba ich oszukać

 

 

Z 2008 roku

 

 

Z lektury…

 

 

– Spisane będą czyny i rozmowy –
Ale kto spisze? I zapisze co?
I jakie potem uczone głowy
Będą rozjaśniać pamięci noc

Za wielu dumnie stoi nad nami z lampami
Czasem coś i rozjaśnia, czasem prosto w oczy
Świeci. Oślepłeś. Może wtedy w nocy
Przemykają się cichcem ci co jeszcze krwawe
Znaki noszą na sobie? I może łaskawe
Są dla nich blaski oślepiające
I te szeptania, spojrzenia znaczące?

Spisane będą czyny. Lecz komu przypiszą
Te czyny i rozmowy…
I jakimi słowy
Dla jakich władców, je piszą?

 

 

Z 2007 roku




« « Poprzedni:Nie poddaj się Dostojewskiemu- listy od Marka Hłaski Następny:List z 9 kwietnia 2011- Kolęda Maryi » »



Ten wpis nie może być komentowany.