<

Oficjalna Strona Ernesta Brylla




Lekcja polskiego- Słowacki

Zbyt wielu szło pod wodę. Tych z pierwszych okrętów.
co skrzydłem zagarniały każdy wiatr, i z łódek
walących rytmy wiosłem, posklejanym w domu,
jak wiejski cieśla zdarzył – aby tylko tonąć.
umiały i z bulgotem zejść w pobojowisko
między padlinę wraków. Tam co dzień nurkują
nauczyciele – skrobać szkielety – by wszystko,
jak wierzą, o ojczyźnie dobyć za perłę.
A ona
– ojczyzna nasza – także przez cieślę sklecona,
niezdarna w swych granicach jak niezwrotny korab,
kołysząca się nazbyt i jak zawsze chora
czeka tych, co potrafią płynąć, zabić – nie mdlejących
u progu sypialni carskiej.
– Choćby jak Anglicy,
co zabijali, a my zawsze dzicy
naprzeciw nich, bo zwierząt nie kochamy.
Cieśla,
co się jak nasz kołodziej okrutnie napocił,
nim wyrzezał ten korab i do kupy sknocił,
nie ma serca dla zwierząt. To źle. Psa szczekanie
do obcych uszu bystrzej goni niźli bulgotanie
tonących…

 



 

List czytelniczki z 6 czerwca 2001

 

Proszę o pomoc

Nazywam się Karolina P., jestem uczennicą kl 2LO.

Pani od polskiego zadała nam interpretację właśnie Pana utworu: „Lekcja polskiego – Słowacki”.

Niestety jestem słaba z polskiego i nie potrafię tego zrobić, czy mógłby Pan mi pomóc? Bardzo proszę. Dziękuję.

 

Karolino!
Wszystko inne zostało rzucone, nawet nowy wiersz, bo trzeba Ci pomóc. Wzruszyłaś nas, podziwiamy odwagę, więc masz odpowiedź:

 

Lekcja polskiego – Słowacki

Zbyt wielu szło pod wodę. To nawiązanie do wiersza Słowackiego Testament mój. Werset:

A póki okręt walczył siedziałem na maszcie

A gdy tonął z okrętem poszedłem pod wodę

Okręt walczący i tonący – Ojczyzna.

 

Więc zbyt wielu szło pod wodę (przypomnij sobie też powiedzenie i tytuł książki o młodych w konspiracji: Kamienie na szaniec), też cytat z Testamentu Słowackiego.

 

Z pierwszych okrętów – znaczy najlepszych. Jak powiedział ktoś o Baczyńskim, Gajcym i innych poetach co zginęli, „strzelaliśmy do wroga diamentami”.

Opis okrętów, łódek – wersety 2 do 6 – metafora przez okręty pokazująca i tych wielkich i małych, co też ginęli.

aby tylko utonąć umiały – szyderstwo bolesne z całej historii ostatniej naszej, gdzie ginie tyle ofiar a tak mało rezultatów.

Nauczyciele, którzy nurkują… Oczywiście jak nurkowie łowiąc znaczenie i metafory poezji chcą wszystko jak wierzą o ojczyźnie dobyć za perłę. Wiecie przecież jak się nurkuje w poszukiwaniu perłopławów.

A ona, (nasza) ojczyzna, jak jest, sklecona, czyli byle jak złączona, niezdarna w swych granicach czyli ciągle przecież zmieniana.

Jak korab, (ciężki, toporny okręt) – tu nawiązanie do metafory – okręt płynący, walczący, tonący jako symbol ojczyzny.

kołysząca się nazbyt – metafora do historii Polski ale i obraz kontynuujący ciągłość obrazowania przez okręt.

czeka tych, co potrafią – Kogo czeka? Przypomnij sobie scenę z Kordiana, Słowackiego, kiedy ten miota się przed sypialnią cara. Jest spiskowcem. Miał zadanie zabić despotę. A on biega, gada, wreszcie mdleje. I tak kończy się typowy polski spisek. A tu trzeba walczyć, zabijać.

Dlaczego jak Anglicy? No, bo nawiązanie do Kordiana a i także do typowego myślenia o angielskim budowaniu imperium. Wszystko co ważne dla Imperium jest moralne. Żadnych wahań. Żadnych Kordianów. Celowość i skuteczność.

my zawsze dzicy.. bo zwierząt nie kochamy . Wedle powszechnych mniemań Anglicy, bezwzględni w walce z narodami, byli sentymentalni wobec zwierząt. A o Słowianach powiadali, że są barbarzyńcami, bo zwierząt nie pieszczą dostatecznie. Tu jest i ironia, odnosząca się do sytuacji Polaków – żołnierzy walczących z aliantami na frontach II wojny. Kiedy twierdzili, że Polskę sprzedano w umowach politycznych w Jałcie, premier angielski powiedział „niepotrzebne nam wasze dywizje”. Bo było już tuż przed zakończeniem wojny i można było nie pamiętać o ich zasługach. To metafora czytelna dla starszego Pokolenia. Wtedy ciągle żyliśmy umowami i podziałem Jałtańskim świata.

Cieśla, co ten korab-ojczyznę jak kołodziej (aluzja do Piasta) złożył byle jak, sknocił oczywiście (jak szydzę), nie wykazuje światowego szyku, który nakazuje bardziej pamiętać o zwierzętach i nie rozczulać się nad ludźmi. Stąd drwiąca rada, że bulgotanie tonących czyli nas na tym okręcie-ojczyźnie, mało kto usłyszy.

 

Oczywiście, zasadą wiersza jest ironia. Kąsanie sercem, jak powiadał Słowacki. Zły ton żartu jaki tworzą pokonani, wspólniewolnicy, żyjący w kraju wciąż tonącym. Dziś to tak ostro nie jest chyba odbierane. Wtedy ta analiza poetycka sytuacji Polski pono, jak piszą krytycy (Kuncewicz), była jak wystrzał armaty w cichej pukaninie.

Wiersz jest trochę zawiły. Byłem młody. Tematyka zupełnie nowa. Typ ironii specyficzny w poezji polskiej. A wiersz pisałem w Gruzji, tam znalazłem się w 64 czy 65 roku. I zobaczyłem właśnie taki dumny, stary naród, który niby utrzymuje wszystkie swoje niepodległe obyczaje a naprawdę jest dramatycznie zniewolony.

Kilka wierszy o Gruzji wtedy nie puściła cenzura w moim tomiku.Mtacminda czyli święta góra, czekał wiele lat na możliwość publikacji. Ton Lekcji polskiego jakoś przeszedł w druku. Był to zresztą początek zastanawiającego odbioru mojej poezji próbującej pisać o Polsce.

Taka jest to trochę analiza historyczna. A może nie? Jak myślisz, dobrze płynie nasz okręt? Dobrze jest sterowany? Nie pójdzie pod wodę? To pytania na dzisiaj.

 

 

Ernest Bryll

PS. Napisz jak Ci poszło w szkole!

 


List czytelniczki z 25 maja 2003

 

Nie radzę sobie z interpretacją wiersza „lekcja polskiego- S.” chodzi tu głównie o motyw okrętu. Mam napisać coś na temat Okręt – metafora Polski. (i to do końca maja…)
Niby go rozumiem, ale gdy przyjdzie mi sklecić kilka zdań to mam pustkę. Pomoże Pan? Proszę o rady, wskazówki… cokolwiek. I dziękuję.

 

I Pozdrawiam.

 

Droga I Pozdrawiam,

Zdaje mi się, że już pisałem i to nie raz o „Lekcji polskiego – Słowacki”. Radzę poszperać w archiwum Poczty. Ale niech będzie jeszcze raz, trochę inaczej.

Skąd metafora okrętu? A stąd, że w wierszu Słowackiego, Testament Mój, cytuję z pamięci „a póki okręt walczył siedziałem na maszcie a gdy tonął z okrętem poszedłem pod wodę”. Wiersz ważny. Bo z niego też są „kamienie rzucone na szaniec”.

Polska jako okręt tonący. Symbol ojczyzny jako korabia był parokrotnie przywoływany w poezji, XVII, XVIII i XIX- wiecznej. Słowacki pisze o walczącym i tonącym okręcie. O pewnym więc zasadniczym wyobrażeniu ojczyzny jakie się ukształtowało w tradycji polskiej. Ja atakuję ten obraz. Oczywiście przekornie i dla wywołania efektu myślowego nie bez uproszczeń. Więc nie podoba mi się, że zbyt wielu szło pod wodę. Tych jak Słowacki z „pierwszych okrętów”, gdzie załoga mogła gromadzić wielu wybitnych (co zginęli, jak chciałem udowodnić, z niewielkim skutkiem praktycznym), Baczyński, Gajcy, wielu innych. Proszę nie przypominać mi o wartości bohaterstwa i wierności jako rzeczy samej w sobie. To ważne. Ale wtedy chodziło mi o nawigację polityczną. O marnowanie tych wielkich okrętów i małych łódek posklejanych tylko po to aby tonęły. Chciałem też aby nauczyciele nurkując w to wrakowisko zatopionych, jakim jest i historia nasza, nie zajmowali się tylko „skrobaniem szkieletów”.

Czy miałem rację? I tak, i nie. Wtedy rozumienie, że nawigacja polityczna nie jest silnym naszym atutem przypominały mi jeszcze istniejące ruiny Warszawy. No i ciągłe nocne rozmowy o Powstaniu i Jałcie.

„Ojczyzna nasza także przez cieślę sklecona”… No, od Piasta Kołodzieja, ale i chyba też cieśli, nie bardzo umieliśmy złożyć sprawnego państwa. Oczywiście to poetycka przesada. Ale… Ten niezwrotny korab czeka, „tych co potrafią płynąć”, nie tonąć. Tych, co nie mdleją- jak Kordian w progu sypialni carskiej. Sprawnych żeglarzy jakimi wtedy wydawali mi się w budowaniu państwa Anglicy. Oczywiście byłem młodym poetą i widać gorączka metafor nie zawsze była też dobrze sklecona. Stąd nawet mój przyjaciel i admirator poezji Piotr Kuncewicz w swojej historii literatury ma do mnie poważną pretensję o mój kawałek wiersza :

 

„Choćby Anglicy
Co tyle zabijali a my zawsze dzicy
Naprzeciw nich bo zwierząt nie kochamy…”

 

 

Strasznie go zabolał ten cytat jako miłośnika zwierząt i też angielskiej kultury postępowania ze zwierzętami… Pewno i jego kotka Patarafka – bardzo zasadnicza – nie wyczuła ironii bolesnej jaka miała być zawarta w tym fragmencie wiersza. Ja, przecież jestem zwierzolubem. Dowodem pies i cztery koty. Wszystko to oblega żonę i mnie bez przerwy. Anglików za ich kulturę wobec zwierząt szanuję. Rzeczywiście są w porównaniu ze Słowianami delikatniejsi. Ale wtedy chodziło o to, że mówiłem o takiej polityce, którą umiejętnie ukrywa (jak np. anielska) krwawy i imperialny rodowód. Zresztą to też dziś inaczej wygląda. Ale mówiąc, że czasem oceniają nas wedle stosunku do zwierząt – chciałem pewno dać sygnał, iż należy się „cywilizować”. Zresztą nie wiem już jak wszystko wtedy czułem. Był czas poczucia, że kamienie rzucone na szaniec, że okręt zatonął, że cisza nad polską sprawą, że…

Pisałem wiersz w Gruzji. Chyba w Batumi. Był to właściwie mój pierwszy zagraniczny wyjazd. Prawie trzydziestoletni napisałem jeszcze Mtacmindę i zobaczywszy jak dogorywa Gruzja opukiwałem nasz zatopiony okręt ojczysty. Rok napisania chyba 64. Zaczynało się od składania myśli, z których powstała trzy lata potem „Rzecz Listopadowa”.

Bardzo namawiam do poszperania w archiwum – będzie tam sporo dalszych wyjaśnień.

 

Pozdrawiam

Bryll

 


 

List czytelniczki z 10 kwietnia 2008

 

Dzień dobry!

Naturalnie, bardzo dobry. Wiosna za oknem. Cudowna sprawa. Niestety pogoda i wspaniała aura rozciągająca się wokół nie pomaga w zinterpretowaniu Pańskiego wiersza pt. „Lekcja poetyki”. A zinterpretować go muszę i chcę. Nie lubię mieć wszystkiego podanego, na dłoni, dlatego nie proszę o interpretację od A do Z. Prosiłabym jednak, aby w miarę możliwości napisał Pan jakieś zdanie, które mogłoby stanowić punkt wyjścia w rozważaniach nad tym wierszem. Zastanawiam się także, czy wiersz ten ma jakiś związek z wierszem o podobnym tytule mianowicie „Lekcja polskiego – Słowacki”. Zastanawiam się nad tą relacją nie jedynie z powodu podobnych tytułów, w treści obu wierszy występuje podobna tematyka, pojawia się i tu i tu motyw carstwa. Dalej, czy „Lekcja polskiego – Słowacki” może mieć jakiś związek z „Kordianem” Słowackiego? Pytanie to pojawiło się po przeczytaniu „(…) czeka tych, co potrafią płynąć, zabić – nie mdlejących w progu sypialni carskiej. (…)” w Pańskim wierszu.

Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź. Nie musi Pan publikować tej wiadomości na stronie.


Pozdrawiam serdecznie,

Magda

 

Droga Magdo,
Widzisz Magdo, muszę opublikować twój list na stronie, nie jesteś jedyną która o pewne wiersze pyta. A ja już powtarzać się nie będę, chociaż cierpliwie daje wam, maturzyści kolejną lekcję poetyki.

 

Lekcja poetyki

 

– Co słychać? – pytasz… Ten puka, ten skrobie
albo krzepko brzmi w trzcinie. Z tego musisz sobie
ulepić cały parlament i słuchać
Dysput królewskich…
Dojść, że i można przeciw słodko gruchać
zarazem wolnym być i w mankiet buchać
że… Tak igramy z faktów nikłym pierzem
Wnuki Modrzewskich…

A najważniejsze łapką przybierać i wierzyć
że od rąbania myszek grube wieże
– jak to nam w bajkach prawią – niejedno
Carstwo upadło…
Więc siedzieć, śniedzieć i śledzić, jak biegną
zielone cienie pleśni, jak się co dzień lini
w rymach odyma i przymilnie ślini
strzępek języka polskiego – gdzie zległo
Poezji padło.

 

Zwróć uwagę na datę wydania 1967 . Trzeba też pamiętać, że data wydania książki jest zawsze późniejsza o dwa, trzy lata od powstania wierszy.

Więc co się wtedy w Polsce działo? Dlaczego tomik ma tytuł Mazowsze, nawiązujący polemicznie do Broniewskiego, i w ogóle hitu Mazowsza co ‘najlepsze jest i najzdrowsze’ (chyba Pol w Pieśni o Ziemi Naszej) . Ta pieśń o Mazowszu była zawsze w wykonaniu zespołu Mazowsze ozdobą oficjalnych akademii.

Teraz jeśli piszę o jakichś dysputach, nawet parlamentarnych, to do jakiego parlamentu, jakich dyskusji polityków i elit to się odnosi? Przy okazji, czy to tylko już opis historyczny PRL, czy ten dur jeszcze dalej trwa i dziś. W ogóle Mazowsze ma wiele wierszy które silniej by osadziły wiersz „Lekcja” w realiach jak je opisywałem.

Dlaczego w tych debatach dochodzi się do tego, że i można być zarazem ‘za i przeciw’? Jak to mogą tak rozumować wnuki Modrzewskich (pisarz odrodzeniowy piszący wielkie rozprawy nauczające Polskę jagiellońską polityki) ? Czemu najważniejsze jest przebieranie łapką i wiara w to, że myszy…To Popielowe myszy-w innym z wierszy tego tomiku piszę – Myszy stworzyły nam historię.

 

* * *

 

Myszy stworzyły nam historię. Zatem
najlepiej czekać myszy. Może się obudzą
i znowu pysk zakrwawią, pazurki utrudzą
– a u nas rączki czyste…
Byśmy zdrowi byli
byśmy gryzonia nazbyt nie płoszyli.
– Niech coś tam wychroboce…

 

Dlaczego ginie i ślini się język polski? Czy dzisiaj nie doświadczamy podobnej, choć innej ideologicznie choroby języka kiedy się odrywa słowa od ich znaczenia – zakłamuje język? Czy to jest – w poezji ? A jeśli w poezji, to w całym języku jest to skłamanie. A jeśli w języku, to i w myśleniu, bo nie ma sposobu myślenia bez języka, czyli określenia co myślimy, i jak myślimy. ”Lekcja polskiego – Słowacki” wyd.1966 , więc wiersze z lat 64 to tomik mniej gorzki. To jeszcze wiara, że można coś zrobić, to złość, że się zmarnowało coś. „Mazowsze” , bardziej pesymistyczna analiza (wiersz August) sugerująca , że zapadamy się w niemoc epoki saskiej, która dała upadek, koniec Polski, i nawet dziś określa nasze drugorzędne miejsce w rodzinie europejskiej. Bo po rozbiorach nigdy już tamta Rzeczypospolita z jej możliwościami nie wróciła. I kultura, i poezja jej musiała być inna.

Nie wnikam w dzieje, ale czasami myślę, że mówiąc Polska albo Rzeczypospolita ciągle nie zdajemy sobie sprawy z granic jakie mamy dziś, nie tych (niestety albo i stety) jakie są w naszych snach o potędze.

 

August

 

August był mocny. Brał dobre żelazo
i dusił łapą po śliskość zakalca.
Potem zakalec miesił. Z piwoniową twarzą
z rudą lepiącą się po grubych palcach
– został tak…
Czuwa nad kotliną naszą
ledwo stwardniało co – z lubością stęknie
i krzepko – przecież wykarmiony kaszą
zagniecie w bulgocące, w to maślane, miękkie

Wszystko z krwi jego. Dowcip ogórkowy
wolność z kartofla, błogie procesyje
i defilady duszące jak łubin…

Żebyśmy tylko zawsze byli zdrowi
No cóż, Polacy, my żelazo lubim
ale gdy zmięknie i rdzą się pokryje…

 

E.B.