Moi Drodzy! Skoro jest marzec i zbliża się dzień Świętego Patryka, przerywam na chwilę wspomnienia z młodości i opowiem wam trochę o Irlandii. W latach 1991-1995 byłem tam Ambasadorem RP.
Wszystkie wpisy 'Irlandzkie’ znajdziecie pod zieloną zakładką ’Irlandia’.
A oto, co pisałem o Irlandii jeszcze w 2001 roku…
Od paru lat jest moda na kochanie Irlandii. I wielu Polaków kocha tę „Wyspę Zieloną, Szmaragdową”, te stare pieśni, poezję… No i wierzy, że pomiędzy nami a Irlandczykami istnieje tajemna więź. Tworzy ją podobieństwo dziejów, walki o kraj.
Trochę tak jest. Ale pomyślcie…
Walka o polskość często jest dla nas jednaka z walką o język polski. O kulturę. O literaturę. Często myślimy że utrata języka jest utratą tożsamości narodu.
A w Irlandii? Przecież olbrzymia większość Irlandczyków, czujących, że zbudowali swoją irlandzką kulturę nie zna języka irlandzkiego. Formalnie irlandzki, czyli jeden z języków celtyckich, czasami zwany gaelikiem, jest państwowym językiem Republiki. Angielski jest drugim językiem urzędowym.
Po odzyskaniu niepodległości, w latach dwudziestych zeszłego wieku (piszę w latach dwudziestych, ponieważ formalnie biorąc trwał ten proces parę lat, zależnie od tego co rozumiemy jako moment prawdziwej niepodległości), więc, wtedy gdy powstawała wolna Irlandia, starano się nawet administracyjną drogą zmusić ludzi do mówienia po irlandzku.
Nikt bez znajomości irlandzkiego nie mógł być pracownikiem państwowym. Uczono się więc na potęgę. Tworzono normy tego języka, szukano słów na określenie różnego rodzaju spraw politycznych, prasowych. I często kończyło się tym, że znający irlandzki mieszkańcy okręgów gdzie zachowano go w codziennym życiu, nie mogli się porozumieć z tymi, którzy mówili tak zwanym językiem literackim. Skodyfikowanym na nowo.
I nie dlatego aby irlandzki miał ubogą literaturę. To jest przecież jedna z najbogatszych kultur o tradycji sięgającej wieków. O poezji, która zachwycała Europę w 6, 7, 10 wieku. O prastarych uczelniach.
Ten język, powszechny jeszcze w Irlandii w końcu 18 wieku, umierał błyskawicznie. Co więcej, przestawał być językiem polityki i prasy. Historia i brytyjska dominacja spowodowały, że różne okręgi grupujące ludzi mówiących jeszcze co dzień po irlandzku używały dość odległych od siebie dialektów.
Tak więc, wyobraźmy sobie Polskę gdzie olbrzymia część obywateli nie używa polskiego. Gdzie całe dziedzictwo narodowej literatury począwszy od Reja, Kochanowskiego, Morsztyna, Potockiego, Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Krasińskiego itd… jest nam znane tylko z przekładów. Naszym językiem, który ma nas wyrażać jest język najeźdźcy.
Odwiedzałem Wyspy Blasket. To właśnie te zielone wzgórza na oceanie. Napiszę jeszcze kiedyś o nich, a Małgosia pewno już dziś doda coś na swojej stronie. Fenomen Blasket to szczególny przypadek powstania i śmierci wielkiej literatury w ciągu zaledwie jednego stulecia.
Na skraju wybrzeża zachodniego, czyli w okolicach Dingle, są jeszcze skupiska gdzie mówią na co dzień po irlandzku. Okręgi te otrzymują dużą pomoc państwową. Specjalne dotacje na szkoły uczące w języku irlandzkim, specjalne fundusze na miejscową kulturę…
Pieniądze bardzo ważne. Bo z tych miejsc ludzie przenoszą się często do bardziej przyjaznych choć mniej pięknych okolic.
Pomoc państwowa, jak to pomoc państwowa. trzeba sprawdzać zasadność wydatków. Więc sprawdza się: czy rzeczywiście w domach mówi się po irlandzku? Szczególnie, czy mówi się z dziećmi? I tak można ironicznie powiedzieć z jednej strony – pieniędzy szkoda, z drugiej – jak utrzymać tę nieco schizofreniczną sytuację kiedy ogląda się irlandzką ale angielskojęzyczną telewizję, w niej filmy amerykańskie o Dzikim Zachodzie, a ma się mówić o nich z kolegami po irlandzku. Choć angielski każdemu jest dobrze znany.
Więc, klęska tych którzy wiązali odrębność irlandzką z językiem. I dziwne zwycięstwo w obszarze języka angielskiego.
Każdy wie, że angielski to „obszar językowy”. Grupujący już wiele odmiennych języków angielskich takich jak choćby australijski, czy amerykański. A ludzie mówiący angielskim, którym porozumiewamy się na świecie jako swoistą łaciną, czasami nie są w stanie zrozumieć najbardziej rdzennych mieszkańców północnych hrabstw Wielkiej Brytanii czy nawet Londyńczyka.
W tym obszarze angielsko-irlandzka literatura zdobywa miejsce szczególne. To bardzo bogaty rozdział. Również językowy. Wystarczy poczytać poetów irlandzkiego-angielskiego języka aby zauważyć, że w ich metaforach bezwiednie kwitnie stara struktura irlandzkiej mowy, że składnia jest inna niż anglosaska, że ekspresja zupełnie odrębna. I, że oni zaczynają wyznaczać najdoskonalszy kanon wielkiej, angielskiej mowy. Oni idą najbardziej obiecującymi drogami języka.
To tyle na początek.
Aby zostać przy poezji zacytuję wiersz. Pomyślcie, jest to utwór poety który urodził się około 1580 roku a zmarł najprawdopodobniej w 1640. Mahon O’Heffernan (podaję jego nazwisko w zapisie angielskim- w zapisie irlandzkim to Mathghamhain Ó Hifearnáin) był poetą żyjącym w tym czasie co Polacy pamiętający jeszcze osobiście Jana Kochanowskiego. Ale o czym pisze?
Mój synu, zdradź poezję
Mój synu, zdradź poezję
Którą twój ociec poślubił
Dawniej dawała sławę
Dzisiaj cię może zgubić
Nie służ jej i nie szukaj
Miary irlandzkiej mowy
Czystości sensu i sztuki
W tępocie wierszy nowych
A jeśli brednie ci miłe
I rymy z grzbietem złamanym
I kompozycje zawiłe
Zostaniesz poetą uznanym
Chociażbyś głosił mądrości
W cudownej mowie Galów
Dziś w tej krainie wściekłości
Tylko nienawiść chwalą
Więc odejdź. Nie spisuj historii
By żyli w ludzkich wspomnieniach
Nie warci są takiej glorii
Ni irlandzkiego imienia
Oczyść z goryczy swą mowę
Pisz swoją prawdę uparcie
I nie obmywaj ich słowem
Bo krwi swych przodków nie warci
Pisz o tym, co dobre i szczere
Ciężka, samotna to praca
Nie szlifuj dla kariery
Hymnów o obcych władcach
Ginie irlandzka rasa
Kłamliwi prorocy powstają
Piejąc o nowych czasach
Dynastiach z cudzych krajów
Obcy zza morza przybyli
Na ziemie naszego plemienia
Nie pozwól, aby nosili
Dumnego królów imienia
Odeszło w zapomnienie
Co dawniej pięknem było
Co wszystkich nas łączyło
I wiersz już nie jest w cenie
Czy poecie polskiemu, jeszcze przez wiele lat a może wieków przyszło by do głowy pisać tak do syna? A to dopiero początek zagłady. W następnych listach o Irlandii zacytuję parę wierszy.
Po co?
Po to, aby pokazać jak straszne było umieranie tej kultury. Jak kraj ten przeżywał dramaty po których można by pomyśleć: koniec Irlandii. I jak zupełnie inaczej i w sposób nieprzewidywalny zmartwychwstała ta kultura.
A i po to, aby moi polscy czytelnicy uczyli się o innych dramatach, innych zmartwychwstaniach. Żeby nasze tragedie nie wydawały się nam jedynymi.
By Polska, nie była dla nas jedynym tzw. Chrystusem Narodów. Są tacy których krzyżowano i dłużej i okrutniej…