<

Oficjalna Strona Ernesta Brylla




16 kwietnia, 2010
Kategorie wpisu: Wiersze

W ostatnich strasznych dniach, wielu z was prosiło mnie żeby zamieścić te wiersze z tomiku Chrabąszcze z roku 2009. Więc zamieszczam, jak prosiliście.

 

Dzielą nas

 

Dzielą nas, dodawają, pierwiastkują nawet

Czasem podnoszą do potęgi. Wierzą

Że sami są potęgą. Używają żwawych

Maszyn działania. Dawne liczydło

Gdzie to samemu trzeba dotykać, przesuwać

Układać, odejmować, przemieszczać narody

Z głodu do głodu – okropnie już zbrzydło

Teraz w urzędach nie usłyszysz stuku

Maszyn co piszą tajemne rozkazy

Cichutko jest…. A dawniej jakby maszynowy

Karabin strzelał seriami. Od razu

Zostawał ślad, banalne błędy literowe

Jak niezgładzone groby

Przyszły komputery

Biorą winę na siebie

Ich szczere zeznania

Z tej najtwardszej płyty pamiętania

Kto odcyfruje

Jak?

Wedle uznania..

 

fot. Marta Bryll

 

 

Pod namiotem

 

Ponoć koczujemy pod namiotem – Niebo

Jest gdzieś podparte konstrukcją ruchomą…

Na razie nikt nie zwija namiotu.

Jak w domu

Bawimy się niewinnie w pokoju dziecinnym

Stawiamy z klocków miasta i ludzi sukcesu

Pod kopułą biznesu.

Niegrzeczne chłopaki

I dziewczyny, co wiedzą jak są siebie warte

Bawią się w kupno – sprzedaż. Niektórym do smaku

Jest wojna. Więc kreują mody dla żołnierzy

Tak żeby wyglądali nienagannie do boju

I w trumnie jak należy

Czasem coś spruje się, psuje Łopoce.

Szkielet namiotu zachwieje się mocniej.

Ale już przeszło. Znowu jest nadęty

Po widnokręgu statecznie rozpięty

Zresztą kto patrzy, na nieboskłon. Po co?

My pracowicie popychamy życie

W przyszłość, co jest przed nami

A nigdy nad nami

Mówią już się zaczęło namiotu zwijanie

Ponoć zbierania czas do wędrowania?

Lecz nikt nie wysłał nam wypowiedzenia

Kto gotów? Tyle jest do zostawienia

Każdy się boi

Tyle niepokoju

To zaraz minie

Namiot się nie zwinie

Przecież tak twardo stoi…

 

Przy kominku ojczystym

 

Przy kominku ojczystym, no może przy kuchni

Palimy sobie niepotrzebne na nic

Stare wspomnienia. Niestety cuchnie

Bo nie palimy, tylko upychamy

Sprawa za sprawą. Palimy jak śmieci

Wszystko co nasze. Niech nic nie wyleci

Z domowej kuchni – bajki. Nie wiadomo gdzie

Ach bajka, przy kominku lepsza jest niż te

Darcie papierów – jakbyś swoje, życie

Oskubywał jak skrzydła ptaka znajomego

Ale już nieważnego, dawno ubitego

Cuchnie to stare pierze. Chyba je spalicie?

Tylko kominem pójdzie straszny smród

Wiec może lepiej te piórka tęczowe

Upchnąć do poszewki

Niechaj młode głowy

Mają niepewne poduszki dla snów

 

Tu

 

Tu wprost trudno nie wierzyć w Wielkie Miłosierdzie

Tak wielkie, że rozjaśnia więcej zła niż trzeba

Może w krajach gdzie się lepiej wiedzie

Nie potrzeba?

U nas inne nieba

Wciąż: Co było? Jak było?

A gdzie jest skłamane

Co z pamięci przeżyło?

Wszystko niespodziane

Pamięć – jak znaleźć pamięć żeby nie bolało?

Albo jeszcze gorzej – nadzapamiętało?

A więc ja wierzę w prawdę powszechnie wyśmianą

Że po prostu jest Anioł Stróż i on wie lepiej

Kim jestem. Od dzieciństwa zna. Się nie odczepi

I chyłkiem nie ucieknie. To on mnie spowiada

Przed wielkim Miłosierdziem

A ja? Jak my nadal

Nie umiem odrąbać kto dobry, kto podły

Dobry na ogół nie przeżyje tego..

Same pogrzeby dobrych. Anioł Stróż się modli

O promień, który odkryje każdego

 

Czy jesteśmy prawdziwi…

 

Czy jesteśmy prawdziwi, czy też gramy?

Takie ojczyzny, że i zgłupieć można

Wciąż pewni swego jakby niebios bramy

Broniły nas…

A tu na ostrze noża

Na szerokość złego słowa są

Sąsiedzi nasi

Co myślą o kraju

Który przedstawiamy. Jaki będzie sąd

Czy nasz teatr poznają czy też nie poznają

Jak żelazne ich twarze kiedy nawet klaszczą

Kiedy nas nienawidzą a kiedy z nas szydzą?

Cedząc:- Tak z nimi zawsze…




« « Poprzedni:Dwoje Marszałków Następny:Rozmowa ze zmarłymi » »



Ten wpis nie może być komentowany.