<

Oficjalna Strona Ernesta Brylla




Niełatwa moja przyjaźń z Markiem Hłasko

7 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wspomnienia

Ten wpis ukazał się po raz pierwszy 9 maja 2001

Jak sami widzicie moje wspomnienia na stronie Zapiski posuwają się dalej.
  
Chciałbym sam zrozumieć jaki ja byłem i jacy byli moi przyjaciele. Tak się zdarzyło, że zawsze byłem w różnych grupach. Więc i trochę nie byłem w nich do końca… Współczesność i jej charakterystyczna kultura bycia, poznawania literatury. Zupełnie inni ludzie niż moi przyjaciele z okresu Klubów Inteligencji i Po prostu. Jedni bardziej zainteresowani literaturą, nie do końca rozumiejący zawiłości polityki, trochę nawet unikający takich rozważań i drudzy, dla których wolności, nawet w sztuce, bez swobody politycznej nie było. Więc dyskutowali jaka ta wolność i społeczeństwo mają być. I osobni ludzie jak Marek Hłasko, czy plątający się przez pewien czas w „nieswoich światach ideologii”, Janek Himilsbach. (O Janku Himilsbachu już wspominałem w Zapiskach )
  
O Marku wiele napisano. Ostatnio ukazała się bardzo ciekawa książka, która stara się pokazać, o ile to możliwe, ile w życiu Marka było prawdy, ile zmyślenia. Zmyślenia kreowanego przez samego Marka a potem przez liczne legendy. W tej książce jest krótki cytat z mojego listu do Hłaski. Przyjaźniliśmy się w ciekawym dla Marka okresie, kiedy zaczynał istnieć jako pisarz. Ale jeszcze nie opromieniony sławą. Jeszcze nie przyjaciel wielu wielkich. Łaziliśmy razem po Warszawie i po mitycznym Marymoncie Marka. Gadaliśmy cytatami z Dostojewskiego. Wtedy to było odkrycie. Bo ja student filologii, naprawdę Dostojewskiego czytałem pokątnie. Nie był pisarzem zalecanym. A szczególnie Dostojewski z Biesów.
  
I tak we wspomnieniu o Marku (na stronie już za kilka dni) będzie jego list do mnie. Właśnie ten, na który mu odpisałem i który został zacytowany w książce. Więc zamknie się jedna historia.
  
Piszę jak umiem o tej niełatwej a ważnej dla mnie przyjaźni. Z Markiem, który próbował – właśnie po jednej z wielkich pijackich wędrówek, gdzie ja się po drodze zgubiłem, bo nie miałem już siły, próbował ratować się uciekaniem na wieś. Więc jest tu o tym jak pojmowaliśmy Dostojewskiego i też o tym jak miałem dojechać do pustelni Markowej gdzie zamierzał siedzieć i pisać.
  
Jaki byłby Hłasko gdyby ten pomysł na pustelnię mu się udał? Pewno inny. Ale może siła jego talentu była związana z jego życiem – gdzie sam też sobie zmyślał sprawy i kłopoty. Może nie dokończyłby Pierwszego kroku w chmurach. Znałem zarysy opowiadań tego znakomitego tomu. Zarysy, bo opowiadania te nie powstawały od razu na papierze. Nie wiem jak było potem, ale wtedy, łażąc po Warszawie, Marek lubił snuć opowieści, które stały się zaczątkiem opowiadań.
  
Bardzo dziwne, ale podobnie jak Janek Himilsbach, sprawdzał w kolejnym opowiadaniu jak słucha się tego, co opowiada. Marek szedł do przodu błyskawicznie. Niezwykle szybko znalazł swój ton. Niewykształcony niby, umiał rozumieć bardzo trudne książki z teorii literatury. Rył się przez wszystko, co było do przeczytania o Dostojewskim. Więc wyzwolił się szybko spod ciasnych skrzydełek nauczycieli naszych.
  
Janek długo gnębił swój talent próbując napisać powieść o Marianie Buczku. Chciał też zacięcie być poetą. Ofiarował mi nawet swoje zdjęcie z wypisanym cytatem swego wiersza.
  
Ale kiedy zaczynał opowiadać, był niezwykły.
I też znam początek wszystkich opowieści z jakich powstawały najlepsze opowiadania Monidła.
Ale listy od Janka się nie zachowały.
  
Od Marka tak. Więc niedługo je przeczytacie.




« « Poprzedni:O 'Kamerze’ i Bossaku Następny:Jak z Markiem Hłasko po Warszawie pielgrzymowałem » »



Ten wpis nie może być komentowany.