List z Teatru w Częstochowie, Marzec 2001

Kochany Autorze „SZKŁA MALOWANEGO”.
  
Jak fantastycznie, że do Autora tej śpiewogry można napisać list. Krótko postaram się zdać relację ze spektakli ostatnio granych.
W Teatrze im. A.Mickiewicza w Częstochowie graliśmy ku radości widowni, która zapełniła mi Teatr. Nie znających naszych koligacji z AUTOREM „SZKŁA” pragnę poinformować, że ten list jest od grającej w tym spektaklu aktorki.
  
Mam wielką radość, gdy mogę napisać, że była fantastyczna widownia, że grający w tym spektaklu aktorzy i aktorki mają swoją publiczność i fanów. Jeden jest szczególnie fantastyczny. Ma 9 lat. Jest na każdym spektaklu w garniturze i krawacie. Po spektaklu przychodzi do mnie do garderoby i śpiewa od początku do końca piosenki ze spektaklu. W koleżankach – aktorkach kochają się Panowie a w kolegach – aktorach Panie. To jest cudowne. W poprzednim tygodniu graliśmy w Gliwicach. Nasz 9-letni Fan płacząc „przepraszał”, że nie będzie Go w Gliwicach ale ma 40 stopni gorączki. I jak nie kochać takiego młodego mężczyzny?
  
A w Gliwicach podczas „Miłosnego śpiewania” ludzie trzymali się za ręce. Potrzebujemy Kochany Autorze SZKŁA miłości. Ty dajesz ją ludziom poprzez to co piszesz !!!
  
I pisz dużo, a ja będę pielęgnowała „Na szkle malowane” bo obecność na spektaklu 9-letniego Fana-Jacka jest bardzo zobowiązująca. Pozdrawia Autora i aktorka z tego przedstawienia i urzędnik, bo wicedyrektorem Teatru też trzeba być.
  
Małgorzata Wójcik

Kochani, dziękuję za list. Ukłony dla małego fana. Nie on pierwszy, choć chyba najmłodszy. W Warszawie był człowiek, który siedemdziesiąt kilka razy przychodził na sztukę. Tak po prawdzie, nigdy nie wiem, jak to się stało, że ta sztuka jakby uciekła z półki na sztuki teatralne i stała się zagadnieniem socjologicznym. Kiedy ją oglądam, jakbym to nie ja napisał. Choć napisałem, klnę się, w pocie czoła. No, nie przesadzajmy, pisało mi się ją z niezwykłą radością. Przyjdzie czas w moich wspomnieniach, kiedy opiszę i ten moment gdy nie wiadomo dlaczego zacząłem ją pisać. Jak potem zaczynała zdobywać sceny polskie i zagraniczne.
  
Geografia oddziaływania tej sztuki to obszary na południe od Polski. Do dziś grają ją ciągle na Słowacji. Byłem, widziałem któreś tam setne przedstawienie. Wiecie gdzie? W dolinie górskiej w wielkim amfiteatrze w Bańskiej Bystrzycy. Przyszło tam około dwadzieścia tysięcy widzów.

Przedstawiono mnie. Klaskali, ale czułem – oni, Słowacy, myślą, że znalazłem tekst tej sztuki w jakiejś dziupli po zbójnikach, przełożyłem ze starosłowackiego dialektu na polski, a oni teraz muszą tę opowieść o ich Janosiku oglądać w potwornym przekładzie.
  
Tako i w Czechach. Teraz po rozwodzie ze Słowacją, mój zbójnik, nie może bytować w Tatrach. Wedle nowych granic zbujuje na bukowinie Beskidu Śląskiego. Tak przynajmniej wyszło, wedle nowego znakomitego przekładu Jaromira Nohavicy (strasznie to w Czechach popularny człowiek) i tako grają w Pradze oraz w Moście.
  
A wy kochani, gracie też cudownie! I strasznie się z waszej częstochowskiej inscenizacji cieszę. Wielka to zasługa Krysi Jandy, ale i aktorów teatru, i Anioła niemała, i niech wam będzie miło, że macie coraz więcej wielbicieli.
  
Ernest Bryll czyli Zbój Grubawy oraz Brodaty

Preferencje plików cookies

Niezbędne

Niezbędne
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony. Te pliki cookie zapewniają działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny. Anonimowo.