Nowy Rozdział
Tuż przed dziewiątą rano. Nareszcie wylądowali. Syreny, dzwony, ludzie na baczność. Ja też. Płakałam może pierwszy raz od tygodnia. Bo dotąd chyba ciągle czekałam, aż wylądują i zacznie się ta uroczystość w Katyniu. Tymczasem tydzień minął jak by był filmem amerykańskim skręconym z nieprawdopodobnej historii w gatunku political science – fiction. W moim mieście (dziwne że używam tego sformułowania, przecież jestem krakowianką, a tu nagle w Warszawie, w moim mieście) krwiobiegi ulic wypełniły …