<

Oficjalna Strona Ernesta Brylla




Archiwum z miesiąca kwiecień, 2011



Srebrny Jeleń Marianka

4 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wybrane wiersze

Marianek Ośniałowski list do mnie napisał
Że wreszcie złapał srebrnego jelenia
Jeleń jest ciut garbaty i szary jak ziemia

Ale, gdy się przy gruncie patrzący położyć
Nie widać, że malutki i bardzo wyłysiał…

Więc Marianek, by patrzeć musiał grób otworzyć
Zejść w siebie. Tam spod ziemi i mleczów korzeni
Jeleń jego, jak księżyc, w nowiu się odmienił…

Marianek mnie zaprasza. Poleżymy rankiem
Na głębinie co płynie nad torowiskami
W zapachu iskier, które biegną z pociągami

Co z tego że nasz jeleń ma zatrutą rankę
A piasek z rany broczy, jak gwiazda przecieka

To może nawet piękniej gdy czas się odmierza
I jak z klepsydry szeleści z daleka….
Co z tego, że ta rana ciągle się poszerza
A jeleń minął pełnię, biegnie w odchodzenie?

Marianek mówi: On przegoni cienie
W następnej kwadrze…Teraz szybko spijaj
Krew piasku jak wilkołak. I wracaj różowy
Do domu. Ja tu chyłkiem pod piaskiem przeżyję
Gdy jeleń będzie w nowiu, przyślę ci list nowy

No tak

4 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wybrane wiersze

Dziewczyny rzeczywiste, a nie z naszych baśni

Żyją z nami. Nie tak, jak miało być. A właśnie

Jak jest. Bo jest.

Teraz. Są zapomniane

Ale musimy wierzyć, że były kochane

Były szczęśliwe- jak urodziwe

I nie płakały wcale nad ranem

 

Słodko im w świecie naszym. Chociaż świat

Trochę za bardzo kiwa się od lat

Jak drzwi szafek kuchennych, co się wypaczyły

Bo z marnej płyty były

 

Niewiele, niewiele

Szczęścia co prawdą bywało w niedzielę

Może jeszcze biedniej

Niż w dzień powszedni

A

Zatem

Co mają zapamiętać dziewczyny? Ten kwiatek

Wymiętoszony. A może tę noc

Kiedy się niby na tańce szło

A naprawdę do łóżka?

Zaślinioną poduszkę

Od płaczu, od zachwytu, od przysiąg prawdziwych

 

Prawdziwe były. Tylko w życiu krzywym

Obijały się od ściany do ściany

No, tak to z nami…

Do kogoś listy niosę

4 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wybrane wiersze

Do kogoś niosę listy. Dokładnie zaszyte
W lewym rogu kołnierza. Kołnierz barankowy
Burka samodziałowa…
Dobrze jest przed świtem
Wcisnąć łeb w taką wełnę .Buty choć nienowe
Ledwo co przemakają…
List uparcie niosę.
Nie wolno tego wiedzieć, co w nim zapisane
Może nic. Może wszystko zamazane

Ale kiedyś odnajdę do kogo wysłane
I pismo tajne nagle się otworzy
Jak ptak do lotu. Albo Anioł Boży
I ten kto je dostanie przez papier cieniutki
Jak przez opłatek spojrzy. I zobaczy
Co my znaczymy i co dla nas znaczy
Ten list

Jest wczesna zima. Lód jeszcze kruchutki
I dlatego – widzicie – przesuwam stopami
Niezdarno a ostrożno. Wygląda to śmiesznie
Ale ja niosę pismo…
Trochę między wami
Jestem obcy, kosmaty, samodziałowy

-List w kołnierzu zaszyty. –Chociaż w to uwierzcie.

August

4 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wybrane wiersze

August był mocny. Brał dobre żelazo
i dusił łapą po śliskość zakalca.
Potem zakalec miesił. Z piwoniową twarzą
z rudą lepiącą się po grubych palcach
– został tak…
Czuwa nad kotliną naszą
ledwo stwardniało co – z lubością stęknie
i krzepko – przecież wykarmiony kaszą
zagniecie w bulgocące, w to maślane, miękkie

Wszystko z krwi jego. Dowcip ogórkowy
wolność z kartofla, błogie procesyje
i defilady duszące jak łubin…

Żebyśmy tylko zawsze byli zdrowi
No cóż, Polacy, my żelazo lubim
ale gdy zmięknie i rdzą się pokryje…

Myszy stworzyły nam historię

4 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wybrane wiersze

Myszy stworzyły nam historię. Zatem
najlepiej czekać myszy. Może się obudzą
i znowu pysk zakrwawią, pazurki utrudzą
– a u nas rączki czyste…
Byśmy zdrowi byli
byśmy gryzonia nazbyt nie płoszyli.
– Niech coś tam wychroboce…

Lekcja Poetyki

4 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wybrane wiersze

– Co słychać? – pytasz… Ten puka, ten skrobie
albo krzepko brzmi w trzcinie. Z tego musisz sobie
ulepić cały parlament i słuchać
Dysput królewskich…
Dojść, że i można przeciw słodko gruchać
zarazem wolnym być i w mankiet buchać
że… Tak igramy z faktów nikłym pierzem
Wnuki Modrzewskich…

A najważniejsze łapką przybierać i wierzyć
że od rąbania myszek grube wieże
– jak to nam w bajkach prawią – niejedno
Carstwo upadło…
Więc siedzieć, śniedzieć i śledzić, jak biegną
zielone cienie pleśni, jak się co dzień lini
w rymach odyma i przymilnie ślini
strzępek języka polskiego – gdzie zległo
Poezji padło.

Lekcja polskiego- Słowacki

4 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wybrane wiersze
Zbyt wielu szło pod wodę. Tych z pierwszych okrętów.
co skrzydłem zagarniały każdy wiatr, i z łódek
walących rytmy wiosłem, posklejanym w domu,
jak wiejski cieśla zdarzył – aby tylko tonąć.
umiały i z bulgotem zejść w pobojowisko
między padlinę wraków. Tam co dzień nurkują
nauczyciele – skrobać szkielety – by wszystko,
jak wierzą, o ojczyźnie dobyć za perłę.
A ona
– ojczyzna nasza – także przez cieślę sklecona,
niezdarna w swych granicach jak niezwrotny korab,
kołysząca się nazbyt i jak zawsze chora
czeka tych, co potrafią płynąć, zabić – nie mdlejących
u progu sypialni carskiej.
– Choćby jak Anglicy,
co zabijali, a my zawsze dzicy
naprzeciw nich, bo zwierząt nie kochamy.
Cieśla,
co się jak nasz kołodziej okrutnie napocił,
nim wyrzezał ten korab i do kupy sknocił,
nie ma serca dla zwierząt. To źle. Psa szczekanie
do obcych uszu bystrzej goni niźli bulgotanie
tonących…

Mtacminda

4 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wybrane wiersze

Tam właśnie – pijąc wino – zobaczyłem
śmierć mej ojczyzny:
Wszystko, co najlepsze
skwaśnieje z nagła w tak bardzo banalne
takie skarlałe i prowincjonalne
że nie utrzyma się na wielkim wietrze
jaki przez ziemię chlusta…
Gdzieś tam w etnografii
pozostaniemy, gdzieś tam po słownikach
zasuszą listek naszego języka.
– Jakiś tam znawca na pewno potrafi
wygrzebać potem spośród kłębowiska
– krew oskrobując uczonym pazurem –
na wpół umarłe tętno.
Może wesz naiska
– jedną z tych, co oblazły naszą Świętą Górę.
I to już będzie wszystko…

 

*Mtacminda – święta góra w Gruzji.

Co o Bigosie pisać

4 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wybrane wiersze
Co o bigosie pisać narodowym?

Że ciężkie sny przynosi…

Stare zmory,

które Piast palcem swym kołodziejowym

z gardła wyrzucał, które naród chory

przez tysiąc lat wyrzygać nie umiał, znów cisną,

– Bo odpaśliśmy boki. Bo nad Wisłą

prawie nie cuchnie trupem.

Ergo – żywot

musi się odąć. Jakby w nim na gromy

walczyły bogi olimpijskie. Ckliwo

musi być w gardłach. Z tego jęzor chromy

bełkocąc tworzy wolność tak prawdziwą:

– że jeśli ktoś nie pojmie – godzien inkwizycji

i do swobody przez szarże policji

jest zagoniony…

Co więc o bigosie

o długich nocnych zmorach rodaków?

Że jawa

może być u nas tylko, kiedy krwawa

smuga przez rzekę spłynie. Że tylko w pogoni

jak zwierzę, które życia swego broni

idziemy zrzucić trucizny defilad,

przemówień tępych, mysich spisków, przypraw,

od których trzysta lat temu odwykła

europejska chytrość kuchenna.

O Ikarze po raz drugi

4 kwietnia, 2011
Kategorie wpisu: Wybrane wiersze

O Ikarze po raz drugi

A Ikar jednak leci. Choć nie tam gdzie marzył
I pod ciężarem morza płetwy w skrzydła zmienia
Musi nauczyć się prawa ciążenia
Sparzył się. Poszedł na dno. I kto wie jak marzy?

Zapadł się. Nikt nie słyszy gdzie jest, a on leci
Bardzo poziomo bo na skrzydłach krecich
Śladu zostawia tyle co korniki
A czym jest robak-kornik? Póki co jest nikim
Kołatką opukuje światy bezboleśnie
Jest jak myśl. Ból czujemy niejasno jak we śnie
Ale kołatek kuje. Kret ryje. I płynie
Ryba skrzydlata w kamiennej głębinie
Pod sercem ludzi…
W ptaka nagle się przewinie
Z ptaka przemienia w marzenia Ikara

A jednak leci
Jak twarda jest wiara
Skrzydeł lepionych z wosku
Piór.
Okrawka śmieci