Marianek Ośniałowski list do mnie napisał
Że wreszcie złapał srebrnego jelenia
Jeleń jest ciut garbaty i szary jak ziemia
Ale, gdy się przy gruncie patrzący położyć
Nie widać, że malutki i bardzo wyłysiał…
Więc Marianek, by patrzeć musiał grób otworzyć
Zejść w siebie. Tam spod ziemi i mleczów korzeni
Jeleń jego, jak księżyc, w nowiu się odmienił…
Marianek mnie zaprasza. Poleżymy rankiem
Na głębinie co płynie nad torowiskami
W zapachu iskier, które biegną z pociągami
Co z tego że nasz jeleń ma zatrutą rankę
A piasek z rany broczy, jak gwiazda przecieka
To może nawet piękniej gdy czas się odmierza
I jak z klepsydry szeleści z daleka….
Co z tego, że ta rana ciągle się poszerza
A jeleń minął pełnię, biegnie w odchodzenie?
Marianek mówi: On przegoni cienie
W następnej kwadrze…Teraz szybko spijaj
Krew piasku jak wilkołak. I wracaj różowy
Do domu. Ja tu chyłkiem pod piaskiem przeżyję
Gdy jeleń będzie w nowiu, przyślę ci list nowy