Śniłem, że Papież w komży tak skrwawionej

Poprzedni wiersz
Następny wiersz

Śniłem, że Papież w komży tak skrwawionej

30 kwietnia – 1 maja 2011

 

Śniłem, że Papież w komży tak skrwawionej

Aż narodową barwę miała – stał u progu

I czekał milcząc by mu otworzono…

Dom był bez okien. Drzwi jak wieko grobu

Lecz nie wiadomo skąd było wiadomym

Że w środku coś chroboce, pełga jak westchnienie

Jak kamień niedobity…

Wreszcie otworzenie

Nadeszło. Rozłamały się wrota z łoskotem

I Papież wszedł do środka. I wybiegł z powrotem

I wracał i wybiegał w sutannie dźwigając

Obłamki które były ciałem jego kraju

Układał je mozolnie mrucząc — O, ten kamień

Bardzo wyraźnie ma Wawelu znamię

A to od Częstochowy kawałek ołtarza

A to ździebełko Narwi…

Świat za nim powtarzał

Skrzypiące nazwy i próbował skleić

Tak jako być powinno. Lecz nie po kolei

Nie podług prawdy było, bo sens był złamany

I przed narodów okiem kraj nieznany

Odradzał się tak straszny że każdy się wzbraniał

Dotknąć palcem i sprawdzić jego Zmartwychwstania.

 

2.II 1982

 

1 Maja

Preferencje plików cookies

Niezbędne

Niezbędne
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony. Te pliki cookie zapewniają działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny. Anonimowo.