Poprzedni wiersz
Następny wiersz

Spowiadałem się na tej polanie
A właściwie było to wykręcanie
Wszystkiego co niemiłe
Na siłę

Żeby mało
Albo i nic nie zostało
Na mojej skórze, tak dobrze wyżętej
Z brudów, że prawie świętej

Trochę głupio – nagi aż do rdzenia
Kryjąc się w półcieniach wieszałem na drzewach
Skórę. Niech wiatr ją owiewa

Co wysuszone będzie namaszczone
Nie da się inaczej. Tak trzeba
Na czas rozgrzeszenia wypada już włożyć
Wyschniętą skórę. W modlitwy pokorze

Zrobiłem się nieduży, czas się zanurzyć
W siebie od stóp aż do głów
Tylko coś nie pasuje znów
Skóra za mała na skurczone ciało

Na grzbiecie popękała
No cóż, pocierpmy w ciszy
Niechaj spowiednik nie słyszy
Może się życie ułoży
Z tą skórą skłamaną mój Boże

Wiersz Na Polanie został po raz pierwszy opublikowany w Tam bije serce twoje — Opowieść o pielgrzymowaniu, Ernest Bryll i Krzysztof Świertok, Wyd. Edycja św. Pawła, 2011.

Preferencje plików cookies

Niezbędne

Niezbędne
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony. Te pliki cookie zapewniają działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny. Anonimowo.