Poprzedni wiersz
Następny wiersz

A kraj ich od pół roku robił się malutki
Chociaż w nim udawano samych wielkoludków
Było szaro i smutno. Lecz zmieniono słowa
I znaczyło to „radość”. Trochę trudna mowa

Nastała – Ale wszyscy uczą się jej pilnie
Powtarzając, że słabo teraz znaczy silnie
Stali przymali więc się nadymali
Aż nie mogli ruszyć – ale za to trwali

Jak rozdęte reklamy ponad sobą samym
Ciągle kłopot choć jednych dobrze nauczono
Reguł nowej mowy, innych nie zdążono

Wytresować

Więc nagle wielkie zamieszanie
Stało się. Nie rozumiał nikt, co inny gada
I siebie nie pojmował. Stąd sąsiad sąsiada
Zaczynał nienawidzić. Jakby ta nienawiść
Mogła ich zbawić.

Lecz nowe gadanie
Nazwało „nienawiść” „mądrym miłowaniem”
Zrozumieniem drugiego. Ale jeszcze tego
Nie przerobili do końca krajanie
Tego kraju co malał czyli wzrastał w chwale

To raportuję. Jeszcze patrzę z dali
Jak ambasador krajów ościennych. Lecz ciemno
Nawet w mojej głowie. Trudno myśli ocalić

Sam nie wiem – Czy wzlatuję? Czy wciskam się w ziemię
Wielcy są oni czy mali?

Preferencje plików cookies

Niezbędne

Niezbędne
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony. Te pliki cookie zapewniają działanie podstawowych funkcji i zabezpieczeń witryny. Anonimowo.