Może to nazbyt wielki skrót w mej poprzedniej opowieści. Od podboju przez Normanów do Odlotu Earlów. Ale z drugiej strony, trudno tu pisać szczegółową historię Irlandii. Taka już jest wydana. Przypominam więc jeszcze raz, sięgnijcie po Historię Irlandii wyd. Zysk i ska. Naprawdę, czytając ją można pojąć dzieje Wyspy. Strasznie skomplikowane. Mieszanina bitew, najazdów, zjednoczenia i rozłamy. Duńczycy, Normanowie.
Trzeba pamiętać, abyśmy nie przenosili naszych wyobrażeń o utracie niepodległości na te, przecież jeszcze średniowieczne, dzieje Irlandii. Często lubimy zbyt upraszczać. Najazd Normanów, panowanie Tudorów, zagarnianie całych połaci wyspy przez Anglię. I oczywiście wspaniali wodzowie irlandzcy, bohaterowie walki o wolność swego ludu.
Nie było to tak proste. Właściwie w czasach walki o panowanie Irlandii sami Irlandczycy nie stanowili jeszcze narodu. Nie mieli poczucia jedności. Wystarczy popatrzeć na mapę z okolic 1130 roku. Ileż tu prowincjonalnych królestw!
Stąd te skomplikowane decyzje ich przywódców, królów i wodzów. Stąd trudno powiedzieć co było zdradą a co było decyzją wynikającą z realnej oceny rzeczywistości.
Pamiętajmy też, że panowanie najeźdźców było walką w wyniku której kształtowały się nowe ośrodki władzy. Ciekawe, że Normanowie szybko ulegali czarowi kultury irlandzkiej, wchodzili w różne związki z miejscowymi władcami. Tak więc rodziła się niezmiernie wpływowa grupa panów o normandzkiej genealogii ale związanych coraz bardziej z gaelicką kulturą Wyspy. A kultura ta była fascynująca. Szczególnie dla życia dworskiego.
Rozwijały się też miasta, chociaż Irlandczycy nie byli ich założycielami. Cała stara koncepcja życia w tak zwanym „złotym wieku Irlandii” czyli w sprzed X wieku i najazdu Wikingów była niechętna wobec tworzenia ośrodków miejskich. Tak więc miasta najpierw zakładane przez Wikingów, Duńczyków a potem przez angielskojęzycznych mieszkańców, tworzyły zupełnie inną kulturę niż kultura wielkich dworów.
Gaelickie upodobania szlachty były coraz bardziej niebezpieczne dla angielskich królów. Stąd próby zakazu wszystkiego co gaelickie. Oto w statutach z Kilkenny 1366 zabroniono używania języka, prawa i zwyczajów irlandzkich. Statuty te pozostały jednak tylko pisaniną i długo jeszcze szlachta będzie mieć na swych dworach harfiarzy oraz poetów śpiewających po irlandzku.
Zresztą, język irlandzki ciągle miał zasięg ogromny. Językiem angielskim posługiwano się tylko za palisadą (Pale) czyli w rejonie obronnym wokół Dublina. I w kilku jeszcze miastach.
Jak te przeróżne wpływy bo i francuskie przez Normanów i angielskie, wpływały na rozwój nowej poezji irlandzkiej niech świadczy wiersz Nie mów źle o białogłowach.
Nie ma w tym dowcipu wcale
Kto dla błędów ich surowy
Tego za to nie pochwalę
Kocham to przekorne plemię
Jasność ich i słodką mowę
I nienawiść budzi we mnie
Kto oczernia białogłowę
Czyliż one wymyśliły
Nasze wojny, krwawe zmowy
Co kraj w gruzy obróciły –
Nie mów źle o białogłowach
Toć biskupi i prymasi
I król, który nam królował
Byli na ich wdzięki łasi –
Nie mów źle o białogłowach
One zawsze lgną do chłopców
Co odważni, młodzi, zdrowi
Nie chcesz tej skłonności popsuć –
Nie mów źle o białogłowach
Nigdy ich nie zadowolą
Władcze brzuchy, siwe głowy
Wciąż rycerzy młodych wolą –
Nie mów źle o białogłowach
(Nie mów źle o białogłowach, tłum.M.Goraj)
Autorem wiersza jest Gerald Fitzgerald, Earl Desmondu. Człowiek z wielkiego rodu, który ogromnie zaważył na historii Irlandii. Wielcy wodzowie z tej normańskiej rodziny w początkach XV wieku sprzeciwili się nawet władzy angielskich królów. Stanęli po stronie gaelickiej kultury Irlandii, przeciwko anglojęzycznym obywatelom miast. Ścięcie Earla Desmonda, innego przedstawiciela tegoż rodu, 14 lutego 1468 roku było wstrząsem dla Wyspy.
Ale my jesteśmy teraz w latach wcześniejszych. Bo nasz poeta, Gerald Fitzgerald ,także Earl of Desmond zmarł w 1398 roku. Pisano o nim tak:
Był to szlachcic wielkiej hojności, przystępny, dowcipny, wykształcony w pisaniu kronik.
Zresztą jak podaje historia Desmondowie w ogóle musieli być pięknym rodem. Bo o ściętym prawie sto lat potem, wspomnianym już potomku, tego rodu pisano w angielskich księgach:
Ścięto Earla Desmonda.A uczeni twierdzą, że nigdy nie było w Irlandii młodzieńca piękniejszego niż ten, który został tak zdradziecko zabity przez saksońskiego pana.
Saksoński pan. Pojawia się więc nazwanie, które odróżniało tych, co stawali przeciw kulturze gaelickiej od Irlandczyków i Anglo-Irlandczyków.
Ale jak potomkowie najeźdźców zostawali Anglo-Irlandczykami? No, choćby tak jak nasz Earl, Poeta, potomek Normanów. Pan, który długo walczył przeciw gaelickim wodzom. Bo przecież jego ród wyrąbał sobie swoje własne państwo.
W czasie tych walk było i tak, że stracił wolność. Był więźniem Briana z O’Brienów z Thomondu. Ale widać niewola ta była niewolą wedle starych praw walki. Znów przypominam Táin’a, abyście zrozumieli prawa walki z tamtych dawnych mitycznych lat. Wtedy zmagający się bohaterowie walczyli krwawo przez cały dzień, a w nocy pomagali leczyć przeciwnikowi rany. Pojąc go specjalnymi, czarownymi napojami, posyłając sobie wzajemnie najlepszych medyków. Po to, by rano znów podnieść się i walczyć.
Oczywiście czasy, kiedy wojował Earl Poeta, nie były już czasami starych opowieści. A jednak prawa wojny musiały być prawami uczciwej walki. Prawa niewoli musiały też być pełne galanterii. Bo właśnie w niewoli Desmond Poeta zaczął układać pieśni w języku irlandzkim.
Jako znawca poezji francuskiej wprowadził do literatury irlandzkiej piękny komplement, czar dworskiego uwodzenia kobiet.
Stał się słynny. Nawet prości wieśniacy wierzyli, że jest dobrym czarownikiem. Długo po jego śmierci opowiadano że żyje i pisze pieśni, że tylko zasnął i powróci na swym zaczarowanym koniu….
A rodzina Geraldinów porzuciła swój język najeźdźców i zaczęła używać irlandzkiego. Nawet w zapisach administracyjnych.
Tak więc były miejsca gdzie powstawało z zetknięcia dwóch kultur coś ciekawego i wielce obiecującego.